Stała się rzecz niebywała. Usunięto Matiza z parkingu!
Jak to się mawia w internetach „ci co wiedzą to wiedzą pozdrawiam”. Dla tych, co nie wiedzą, doprecyzuję.
W centrum Katowic, tak od zaplecza jakby jest kładeczka, pod kładeczką płynie rzeczka, Rawa konkretnie, a obok jest parking. I na tym parkingu od zawsze stał Matiz. Matiz wyglądał na równie starego co pobliskie kamienice. I równie opuszczonego.
Jakiś czas temu, centrum przeżyło swego rodzaju tuning. To już nie jest ten smętny Rynek co kiedyś. Odnowiono kamienice, zbudowano ulice, na środku postawiono szalenie modernistyczny szalet miejski. No powiew nowego.
A jak już tak wiało tym nowym, to zawiało też do kamienicy, obok której mieści się wspomniany parking. Kamienicę odnowiono, postawiono szlaban, zakładam że chodzi o to, żeby dostęp do parkingu mieli wyłącznie mieszkańcy kamienicy. Albo inne mniejszości społeczne. Swego czasu do pracy chadzałam piechotą, przez ten parking właśnie, śledziłam więc jego transformację na bieżąco. Najpierw pojawiły się kartki, że będzie budowany nowy parking i że prosi się o usunięcie samochodów na czas budowy tegoż. Kartki nie zadziałały na Matiza. Jak stał, tak stał. Być może nie było komu go usunąć? A może Matiz był już nieusuwalny, mobilność swą utraciwszy z racji wieku? W każdym razie Matiz pozostał, a parking zbudowano niejako dookoła niego. W sensie tam gdzie się dało to zbudowano, a Matiz został na stałe wbudowany w krajobraz. Jako swego rodzaju monument motoryzacji.
I stał tak sobie ten Matiz, od lat co najmniej dziesięciu, bo od tyluż tamtędy chadzam. Obrósł legendą, ludzie umawiali się „pod Matizem”, jakiś czas temu został odmalowany na wściekle żółty kolor, być może jako rodzaj manifestu czy też inna instalacja artystyczna. Wszyscy wiedzą gdzie jest, był od zawsze.
Aż tu wtem, Matiza usunięto! Nie wiem dokładnie kiedy, jego brak zauważyłam dziś. Skończyła się pewna era. Matizie, spoczywaj w pokoju, gdziekolwiek byś nie spoczął.