Wakacje typu All Excjuzmi

Wykupując wakacje w pakiecie, człowiek ma nadzieję na zrealizowanie wakacyjnych ambicji całej rodziny, mimo iż ambicje te bywają rozbieżne. I tak oto matka cieszy się z tego, że nie trzeba będzie gotować, ba! Nie trzeba będzie nawet wybierać z długiego menu w restauracji dań, które odpowiadałyby gustom wybrednych latorośli. Wystarczy o wskazanej porze stawić się w restauracji hotelowej i każdy może wybrać z oferowanego bufetu danie najbardziej mu odpowiadające. I tak oto wspomniana matka raczy się owocami morza, ojciec zażywa dań mięsnych, a dzieci wybierają tradycyjne dania w postaci makaronów i frytek.

Matka planuje spędzić wakacje na leżaczku, nadrabiając zaległości czytelnicze. Dzieci planują moczyć się w basenie. Wydaje się, że da się te rozrywki połączyć w czasie i przestrzeni. Niestety jednak nadzieje matki są płonne, okazuje się bowiem, że należy aktywnie uczestniczyć w podejmowaniu prób pływania przez potomstwo. Nie wystarczą entuzjastyczne okrzyki zachęty wydawane sporadycznie z leżaka, należy ulec zwodowaniu i entuzjazm utrzymać w pozycji dryfującej, jednocześnie odparowując zaparowane okularki, dmuchając kółeczko, przytrzymując materac oraz zwyczajnie ciesząc się z tego radosnego wakacyjnego czasu.

Basen sympatyczny, wystarczająco duży na zwodowanie większej liczby rodzin. I tak oto z rodziną z Niemiec przystępujemy do gry w piłkę wodną, przy czym gra polega głównie na wychodzeniu z basenu, gdyż żadne z grających dzieci nie jest w stanie tak rzucić piłką, żeby trafić w basen, w którym znajdują się wszyscy zawodnicy. Wychodzimy więc na zmianę. Ma się rozumieć, że zaszczyt i przyjemność wygrzebywania się ruchem foki z cieplutkiej wody przypada wyłącznie dorosłym.

Po udanej rozgrywce: 485 rzutów poza obręb wydawałoby się całkiem dużego basenu do 4 w zakresie cembrowin, przystępujemy do mniej angażujących fizycznie zajęć, otóż następuje czas leżenia na materacu, gigantycznym jednorożcu, flamingu, krokodylu, czy innej tam faunie wodnej. Na szczęście sympatyczna Pani w sklepie z pamiątkami dysponuje specjalistycznym sprzętem do pompowania wodnych ustrojstw, co znacznie ułatwia życie ciut już umęczonym rodzicom.

Po kilku dniach namaczania w basenie, wielu nieudanych próbach namawiania do namaczania w morzu, matka jest na skraju załamania nerwowego. Celem uspokojenia rodzicielki pada pomysł wycieczki. Z pomocą sympatycznej recepcjonistki udaje się wynająć samochód, przy czym okazuje się, że model wybrany przez matkę jest akurat niedostępny, na szczęście dostępny jest wymarzony model ojca. I nic do rzeczy nie ma tu fakt, że to właśnie ojciec zajmował się rezerwacją. Taki los po prostu.

Wyruszamy bladym świtem, niezwłocznie  po śniadaniu, czyli około 11-tej. Udaje się namówić dzieci na kąpiel w morzu na odległej piaszczystej plaży. Gdyż na tej pobliskiej to jednak nie ma co, basen rulez.

Namoczone i zadowolone pociechy domagają się strawy, ruszamy więc do lokalnej restauracji, gdzie ciekawi świata i nowych doznań kulinarnych mali podróżnicy zgodnie domagają się rosołu i pierogów. Okazuje się, że nie ma, naburmuszone potomstwo w ostateczności godzi się na pizzę.

Na lokalną plażę docieramy w końcu ostatniego dnia, głównie po to, żeby dzieci mogły ponarzekać, że tu tak fajnie, a my w ogóle nie bywaliśmy.

Jeszcze tylko pakowanie, oczywiście, że zabierzemy pamiątkowy głaz znaleziony na plaży. Okaz ten przecudnej urody jest bowiem idealną pamiątką wakacyjną, potem transfer na lotnisko i już już prawie jesteśmy w domu. Gdyby nie nieznaczne, ponad pięciogodzinne opóźnienie lotu powrotnego, w domu bylibyśmy o całkiem przyzwoitej porze. Ale nie szkodzi, jesteśmy o nieprzyzwoitej, za to dzieci śpią całą drogę.

To gdzie jedziemy za rok?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: